Od dość dawna chodziła mi po głowie myśl o napisaniu własnej strony internetowej, ale jakoś ten kolejny krok od myśli do realizacji nie następował. Nie mogłem zdecydować się na żaden z wielu dostępnych frameworków ani na konkretną technologię. Całkiem niedawno (czyli w październiku 2024 roku…), przeglądając sieć, trafiłem na stronę Parimala Satyala, na której najprawdopodobniej pierwszy raz w życiu przeczytałem o „small web”. Dalsze poszukiwania doprowadziły mnie do artykułu Bena Hoyta i wielu innych stron poświęconych temu zagadnieniu.
Jestem nieco za młody, żeby pamiętać czasy Gophera. Zresztą w latach 90-tych Commodore, Amiga czy Atari służyły mi w zasadzie tylko do gier wideo. Minęło trochę czasu i jakoś tak też wyszło, że teraz o tych sprawach wiem nieco więcej, a moje zainteresowania w pewnym stopniu pokrywają się z ideami „small web” czy „indie web”.
A więc, może da się połączyć wygląd estetycznie wydanej książki ze stroną internetową? Tak, żeby dobrze wyglądał na niej kod, a nie tylko łacina.
Teksty pisane są bez pomocy sztucznej inteligencji, bo o ile lubię fantastytkę naukową, o tyle zastępowanie własnej kreatywności wynikiem działania algorytmu jest według mnie nieco dystopijnym doświadczeniem (oczywiście są dziedziny, gdzie AI jest przydatna). Czasem posiłkuję się translatorami on-line, a ostateczna wersja artykułu jest korygowana przez moją żonę filolożkę.